poddasze
W sobotę wraz z tzw. "inspektorem budowy", czyli swoją małżonką wyjechaliśmy wcześnie rano, ponieważ mieliśmy wiele spraw do załatwienia na miejscu i po drodze. Jednak ruch na trasie był taki jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Trasę normalnie przejeżdzam ok. 4.5 godz. a tym razem 7 godz No cóż okres lata, weekend, po drodze piękne jeziora, lasy i trasa nad morze. Zatrzymaliśmy się w Chojnicach, wstąpiliśmy do salonu meblowego, gdzie spodobała nam się sypialnia, którą wypatrzyliśmy w internecie. Pewnie ją kupimy.
W Marysi panowie praktycznie kończyli montaż płyt, pozostało tylko szlifowanie, gruntowanie i malowanie. Efekty ich pracy poniżej
klatka schodowa
pokoje gościnne
nasza sypialnia
garderoba, jeszcze nie obrobiony komin wentylacyjny
górny hall - widok na wejścia do pokojów gościnnych
pralnia jeszcze bez rigipsów
Spotkaliśmy się również z kafelkarzem, który skończył fugowanie gresów w garażu. Pan od mebli kuchennych był nie przygotowany - miał przygotować kosztorys, ale nawał pracy oraz kontrola urzędu skarbowego ograniczyła mu czas. Nam z kolei aż tak się nie spieszy, możemy jeszcze trochę poczekać.
Jednak dla nas i tak najważniejszym wydarzeniem tego dnia było spotkanie z wnukami oraz synem i synową, których nie widzieliśmy rok. Było naprawdę fajnie. Poszliśmy z wnukami do lasu na spacerek, trochę powygłupialiśmy się, pozbieraliśmy jagódki i poziomki. Tam jest super, do lasu ok. 100 m, wszędzie sosna i brzoza, czyste powietrze. I tak właśnie wkrótce w pięknej okolicy z małżonką zamieszkamy
Warto było tak długo tłuc się samochodem. Do domu zajechaliśmy dopiero ok. 01 w nocy