Po naszej tzw. "inspekcji w niedzielę, zmuszony zostałem do wyjazdu we wtorek, ponieważ elektryczny Roman nie zakończył swojej roboty. Miał tylko spiąć przewody w rozetce nad drzwiami tarasowymi w salonie i wyprowadzić przewody oświetlenia tarasu
oczywiście uniemożliwiało to tynkarzom zakończenia prac w salonie
Jedna ściana nie do ruszenia, ponieważ elektryczny od świąt w "transie". Ależ ja mam szczęście do fachowców. Zauważyłem, że jak tylko napiszę na blogu miłe słowa pod adresem "fachmanów", to zawsze mnie zawodzą. Tak było z naszym "ulubieńcem" Romanem, Zygmuntem, a teraz Romanem. Widocznie mam takie szczęście. Oczywiście z powodu elektrycznego Romana nie mogliśmy pozwolić sobie na jakiekolwiek opóżnienia. Stąd mój przyjazd. Musiałem jak najszybciej znależć elektryka. No i udało się. W środę ok. godziny 18 pojawił się młody człowiek, wziął się za robotę, dokończył po Romanie prace, również pochował w narożnikach przewody podkuwając trochę ścianę i o 18.30 powiedział, że skończył. Lubię ludzi solidnych.
A co u nszych tynkarzy?
całkowity luzik, ciepłe słoneczko, rekreacja w pracyOd lewej Łukasz wielbiciel "Warki", w głębi młodzieniec Wojtek przyuczany do zawodu, tylko dlaczego na tarasie?, z prawej Tadeusz kontrolujący ekipę, żeby przypadkiem nie zrywali się do tynkowania.
Oczywiście to żart z mojej strony, nie będę ich chwalił, bo się może znowu zawiodę. Tynki są położone ładnie i to jest najważniejsze. Co do oceny ich pracy to póżniej - tylko kiedy? W domu trochę jeszcze pracy, chociaż mówią, że tynki możemy odebrać w niedzielę. Mam nadzieję. Dzisiaj rozmawiałem telefonicznie z Tadeuszem i powiedział, że dziś kończą całość, jutro tj. w sobotę poprawki i koniec